ANTONI WICHEREK (1929-2015) IN MEMORIAM
W ostatni piątek pożegnaliśmy wieloletniego prezesa Stowarzyszenia Polskich Artystów Muzyków prof. Antoniego Wicherka. Pana Prezesa poznałem, gdy był już w mocno sędziwym wieku i opromieniała go sława dyrektora i wspaniałego dyrygenta w Teatrze Wielkim w Łodzi, w Warszawie i Oberhausen. Gdy usłyszałem go po raz pierwszy na zjeździe SPAM urzekły mnie jego zdolności krasomówcze. Nikt nie miał wątpliwości, że stowarzyszenie muzyków może wiele zyskać na posiadaniu takiego lidera. Dziś mało kto o tym pamięta ale SPAM w czasach prezesury profesora Wicherka walczył z pomysłami polityków, które mogłyby skomplikować i tak niełatwą sytuację muzyków; pojawiały się np. zakusy dotyczące likwidacji kosztów uzysku dla twórców itp.
Dyplomacja, zaangażowanie i autorytet profesora niezwykle pomagały w sytuacji zagrożenia istotnych interesów środowiska. Takiego prezesa Wicherka lubiliśmy i cenili. Gdy z biegiem lat siły profesora słabły i zamierzał wycofać się z aktywnej działalności, wszyscy delegaci SPAM z trudem namówili a raczej zmusili go do kandydowania na kolejną kadencję Niestety kadencja ta przypadła na niełatwe czasy - do dziś pamiętam jak Antoni Wicherek z Olgierdem Łukaszewiczem, reprezentującym aktorów przemycili do sejmu transparent z tekstem wyrażającym niezgodę na uderzające w artystów zapisy nowelizacji ustawy kulturalnej. Transparent odebrała im straż marszałkowska. Profesor miał już wtedy osiemdziesiątkę z okładem i na zdrowy rozum powinien raczej w zaciszu swojego domu podsumowywać bogaty dorobek swojego życia zamiast wdawać się w utarczki ze strażą marszałkowską.
Z jakich powodów zachowywał się inaczej?Myślę, że bardzo poważnie traktował swoje obowiązki wobec szeregowych muzyków, którzy często znikają z pola widzenia szefów instytucji artystycznych. Profesor Wicherek jako wieloletni dyrektor a zarazem reprezentant muzyków świetnie łączył te dwie perspektywy, rozumiejąc zarówno sytuację muzyków jak i dyrektorów i taką politykę prowadził jako prezes SPAM. Wydaje mi się, że miał w sobie ten szczególny urok, który posiadają dyrygenci operowi – muszą umieć się dzielić swoją władzą artystyczną z reżyserami i potrafią rozwiązywać bardzo skomplikowane problemy natury techniczno-organizacyjnej wprowadzając ład i spokój w towarzyszący pracy teatralnej chaos, mają też często bardzo ciepły, bezpośredni stosunek do artystów. Nigdy nie zapomnę serdecznego, trochę kpiarskiego uśmiechu Antoniego Wicherka, który w tym starszym panu pozwalał się domyślać istnienia wesołej, witalnej natury. Ta żywiołowość wybuchała w pracy artystycznej, co miałem okazję zaobserwować jako słuchacz koncertu na którym dyrygował uwerturą swojego ukochanego Wagnera -"Polonia". Naszemu środowisku bardzo będzie brakować tego wspaniałego, mądrego i dobrego człowieka. Cześć jego pamięci.
Jerzy Łysiński
http://www.polskamuza.eu/blogi.php?autor=jerzy